środa, 13 kwietnia 2022

Przepis na prostą, tanią i mega łatwą do wykonania boazerię w salonie

Mówi się, że "potrzeba matką wynalazku" i tak dokładnie było i u nas. Oczywiście boazerii nie wynalazłam, ale to właśnie potrzeba sprawiła, że pojawiła się ona u nas w salonie. W całym domu mamy na ścianach tynki gipsowe, które są dość miękkie i delikatne. Wystarczy mocniej uderzyć krzesłem i już mamy wgniecenie. 

Szukając rozwiązania tego problemu, wpadłam na pomysł, aby zrobić boazerię angielską w dolnej części ściany. To nie tylko ładne, ale i bardzo praktyczne rozwiązanie ;-) I wiem, choć nie jeden/jedna z was powie "taniej byłoby przesadzić dzieciaki na druga stronę stołu" hahahaha. Ja postanowiłam udowodnić zarówno sobie i wam, że taka piękna i efektowna boazeria może być naprawdę tania i można ją w całości zrobić samemu. Oczywiście pomoc chłopaka, męża czy kochanka może być tu również mile widziana ;-)



Rozpoczęłam od rozrysowania pomysłu. Moimi głównymi założeniami było:

  • aby boazeria była prosta i nawiązywała do stylu kuchni
  • wysokością licowała się z blatem
  • szerokość listewek pionowych miała być zbliżona do szerokości ramek frontów kuchennych
  • a grubość listewek pionowych miała być taka sama jak grubość listwy przypodłogowej 

Pierwszym moim pomysłem były drewniane listewki, kupowane na metry, ale okazało się, że w marketach budowlanych dostępne są tylko szerokości 5cm., a to było dla mnie zbyt mało. Do tego mają zaokrąglone narożniki, a mi zależało na prostych. Kolejnym pomysłem była sklejka, ale pojawił się problem z cięciem i słojami, no i wychodziła już dużo drożej. Padło więc na MDF, który można ciąć w dowolnym kierunku, nie trzeba zastanawiać się nad ułożeniem słoi i do tego ta cena, no po prostu raj !!!  Cięcie udało mi się załatwić od ręki, bo miałam już wszystko rozrysowane i przygotowane. Nie było tego dużo, więc uśmiech i "piękne oczy" podziałały. Koszt płyty + cięcie zamknęły się w cenie 126zł. Za płytę zapłaciliśmy 96zł. + cięcie 30zł.

Na ściankę główna długości 330cm +  ściankę z boku długości 120cm potrzebowałam 14 listewek pionowych + listwę wykończeniową górna. Na dole przy podłodze mamy piękną wysoką listwę przypodłogową, tak więc tu nie dodawaliśmy już nic więcej.

Materiały które potrzebowaliśmy:

  • trzy płyt MDF formatki 120cm x 60cm x 0.9cm
  • klej montażowy - mój ulubiony to Mamut - silny jak koń ;-)
  • szpachla do drewna - u mnie w kolorze BUK
  • papier ścierny 
  • farba 
  • taśma malarska
Dodatkowo mogą wam się przydać niektóre narzędzia:
  • poziomica
  • pistolet do kleju
  • szlifierka - ale spokojnie można przeszlifować szpachlę ręcznie
  • szpachelka do nakładania szpachli 
  • pędzel, wałek i kuweta do malowania

Rozpoczęliśmy od rozmierzenia całości i porysowania trochę na ścianie ;-) Poziomica była tu obowiązkową, nie ma co sobie żałować ;-)


Ponieważ panele były cięte na maszynie, były idealnie gładkie i równe. Nic tylko nałożyć klej i docisnąć do ściany.  Dodatkowo należy pamiętać, aby zaszpachlować wszelkie otwory i nierówności na ścianie pomiędzy panelami, bo później wszystko wam wyjdzie jak zaczniecie malować. U nas dziur i wgnieceń było dużo co widać na zdjęciu ;-)



Kolejny etap to szpachlowanie połączeń między listwami. Użyliśmy gotowej szpachli do drewna. Najlepiej jak szpachla jest w kolorze zbliżonym do MDF, aczkolwiek, jeżeli później będziecie całość malować dobrze kryjącą farbą, to kolor nie ma aż takiego znaczenia. Szpachlę zostawiliśmy na trzy godziny, do całkowitego wyschnięcia. Następnie przeszlifowaliśmy dla wyrównania całości i tu możecie zrobić to ręcznie, bądź przy pomocy szlifierki.


I najprzyjemniejsze na koniec, czyli malowanie. A jak już mówimy o malowaniu, to tu największa niespodzianka KOLOR !!! Aż sama nie mogę uwierzyć w to, co wam dzisiaj pokazuję......bo przez ostatnie lata w moim życiu rządzi styl skandynawski i wnętrza bez kolorów. Tzn. dla mnie w moich wnętrzach kolorów jest mnóstwo, mimo iż bazą jest biel, szarość i czerń. Mamy tu brąz, który wprowadzają elementy drewniane, czy rattanowe, jak i zieleń, którą dają nam rośliny. Ale oczywiście prawda jest taka, że większych plam koloru, faktycznie u mnie nie znajdziecie tzn. nie znaleźlibyście do wczoraj ;-) Zakochałam się w tej "Boskiej Szałwii" już od dawna i wiedziałam, że gdzieś muszę ją mieć. Dlatego też, jak tylko urodził mi się pomysł boazerii w salonie, wybór koloru był tylko jeden.
Farbę wybrałam uniwersalną tzw. do wszystkiego drewno, metal itp.







A efekt końcowy prezentuje się tak. I jak wam się podoba ???

Powiem wam jedno, jak dla mnie efekt końcowy przerósł moje oczekiwania.
Łącznie całość kosztowała nas 200 zł. a czas wykonania, to 1 dzień.
Klimat we wnętrzu zmienił się całkowicie i już mnie kusi, aby motyw boazerii wprowadzić również do pozostałych z naszych wnętrz.

Jeżeli ten post stał się dla was źródłem inspiracji, będzie mi bardzo miło za wasz komentarz na blogu ;-) 
Życzę miłego oglądania i zapraszam po więcej.




czwartek, 7 kwietnia 2022

Wielkanocna aranżacja stołu w najmodniejszym kolorze 2022


Nie będę ukrywać, nie jestem fanką przaśnych wielkanocnych dekoracji. Wszelkie zające, plastikowe jajka, czy sztuczne dekoracje, to nie dla mnie. Myśląc o świętach wielkanocnych, widzę raczej wiosenne kwiaty cebulowe, chabazie przyniesione ze spaceru i przede wszystkim  jajka bądź skorupki po jajkach najlepiej w ich naturalnym odcieniu, bo to co tworzy natura jest dla mnie najpiękniejsze. Oczywiście nie mam nic przeciwko kolorom. Ale jestem, jak już mnie trochę znacie, zwolennikiem raczej takich nieoczywistych kolorów brudnych, pudrowych lub pastelowych.

Mój zeszłoroczny stół, to ponoć hit obecnego roku. A to właśnie za sprawą koloru. W zeszłym roku postawiłam na pudrowy róż i coś czuję, że w tym roku będzie podobnie ;-) A stało się tak, za sprawą najpiękniejszych tulipanów jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Trafiłam na nie całkiem przypadkowo na wrocławskiej giełdzie kwiatowej i po prostu musiałam.....musiałam je kupić. To była miłość od pierwszego wejrzenia ;-) 

Czyż nie są piękne ???


Motyw pudrowego różu poza tulipanami, pojawia się również w zastawie oraz dodatkach tj. jak pięknie pachnąca świeca. Poza kolorem, postawiłam przed wszystkim na naturalne dekoracje i materiały. Lniany obrus w kolorze beżu dopełniłam naturalnymi podkładkami, które idealnie spasowały się z krzesłami i kloszami lamp wiszących wykonanych z trawy morskiej. Użyłam zastawy w trzech kolorach, i mimo, że talerze pochodzą z różnych sklepów, to wszystkie mają ten sam wzór. Mniejsze talerzyki w kolorze pudrowego różu i beżu kupiłam w Duka, a białe duże w Ikea. Do tego kropla kontrastu w postaci starej metalowej tacy, dzbanka na kawę oraz pięknej podkładki po gorący garnek upolowanej na targu staroci. Złote dodatki tj.sztućce i świeczniki, dopełniły całość.

Ale najfajniejsze są dla mnie dekoracje, które robię sama. Zrobiłam więc ozdobę ze skorupek po jajkach, które skleiłam klejem na gorąco, tworząc długie paseczki skorupkowej dekoracji. Czyż nie są piękne. Prostota i naturalne piękno. W tym roku mam w planie zrobić tego więcej, dlatego już od miesiąca zbieram skorupki po jajkach i lada dzień zabieram się za moje DIY. Oczywiście wrzucę wam je tutaj obowiązkowo ;-)













Jaki będzie mój stół w tym roku? Przyznam wam szczerze, ze jeszcze nie wiem. Jak działam spontanicznie, kierując się emocjami i tym co uda mi się upolować tak na "świeżo" - tuż przed świętami. Zazwyczaj inspirują mnie kwiaty, które upoluję na giełdzie i zapewne to do nich dostosuję tegoroczne wielkanocne dekoracje. Odgrzebałam dziś na strychu piękne stare jajka, które kupiłam kilka lat temu i o których kompletnie zapomniałam. Nadal mi się bardzo podobają, więc kto wie, może to one staną się głównym motywem przewodnim dekoracji świątecznych w tym roku.  Wszystko okaże się już za tydzień. 

Metamorfoza łazienki bez remontu.

Łazienka, którą wam dzisiaj pokażę, jest jednym z pomieszczeń w mieszkaniu w Opolu, które pomagałam przeprojektować. Tak coś na pograniczu ...